Kiedy zapalam Ogień kłaniam się Jego przepotężnemu Duchowi.
Oddaję Jego ochronie siebie, swoją rodzinę, tych z którymi pracuję.
Oddaję do transformacji, do światła wszystko to co się pojawi, co wyłuskamy z nas samych podczas procesu uzdrawiania.
Dziadku Ogniu, proszę, chroń nas wszystkich w tej pracy uzdrawiania złączonych.
Proszę Wodę o obmycie i uzdrowienie. O błogosławieństwo i siłę aby mądrość przodków spłynęła na nas lekko jak strumień z góry spływa do doliny.
Ziemię proszę o trzymanie nas w stabilności w czasie naszej pracy…
O podtrzymanie gdy upadamy, o moc do zmartwychwstania. Każdego dnia jeśli trzeba.
Powietrzu powierzam przewietrzenie całej naszej Istoty, naszej głowy i ciała z napięć, myśli pędzących, iluzji narosłych jak dekoracje w starym teatrze. Duch niech ma miejsce na swe objawienie.
Niech Eter niesie nas do Boga, a Boga przynosi nam – tutaj na Ziemię. Niech nasze Ciała ziemskie ucieleśniają Go najpiękniej, w miłości.
Niech otwierają się serca na prawdę najgłębszą.
Niech każdemu dane będzie dotknąć swej najwyższej emanacji – miłości najczystszej, najwyższej, takiej co łzy wdzięczności wyciska i chóry anielskie do uszu woła….
O tym jest mój „ołtarz” na każdych warsztatach czy w studio.
To nie tylko piórka i dekoracje.
To głęboka, żywa intencja, modlitwa o dobro dla nas wszystkich.
O tym jestem i ja – moja praca, misja, życie.
I jak bardzo turbulentnie by na tej Ziemi nie było to kocham tu być. Bo na Ziemi pięknie jest.
Cudowności dla Was kochani!
Wyciskajcie każdy dzień i każdą chwilę. Bo to życie tutaj dość krótkie jest.