Jesteś uzdrowicielką/uzdrowicielem i widzisz więcej, czujesz więcej, łączysz kropki, doświadczasz przez siebie – przez swoje ciało, zmysły, emocje tego co w drugim człowieku…
No i teraz skręca cię na wszystkie strony bo próbujesz dać radę, uchronić kogoś przed konsekwencjami, które już są w polu, już to widzisz… gadasz, nawracasz, skupiasz swoją energię na rzecz tej osoby i czujesz mur…
Tak bywa w domach, pracach, wśród przyjaciół, znajomych…
Mur z każdą chwilą coraz większy.
Czujesz wtedy alienację, niezrozumienie, samotność, gniew wobec tej osoby, frustrację na niesprawiedliwość świata …
No bo jak to – ja z sercem na dłoni kroczę do człowieka a on zatrzaskuje drzwi.…

Bo wiesz… zanim kogoś uzdrowisz zapytaj czy jest gotowy porzucić wszystkie rzeczy, które spowodowały jego chorobę…
Nieproszona pomoc, rada, komentarz jest nadużyciem, przemocą po prostu.
Stąd mury obronne powstają w obronie…
Kto jest gotowy przyjdzie i zapyta, poprosi o wsparcie.
Tymczasem ty żyj na swojej fali, żyj swoim wajbem, żyj swoją prawdą i daj żyć innym ludziom na swoich zasadach – szczególnie tym najbliższym.
To nie znaczy „nie stawiaj granic!” – to jest ważne zagadnienie.
Tyle się dzieje ostatnio w przestrzeni, że halucynogennie się robi. Przebudzenia masowe, ocknięcia z iluzji destabilizują mocno.
Dla wielu to czas kwestionowania własnych dotychczasowych wyborów, relacji, ustawień.
Kwestionuj. Decyduj.
Zmieniaj i wybieraj zgodnie z tym co ci Dusza podpowiada.
Tylko nie nawracaj świata!
Chrystus już tu był i jak skończył wiadomo (przynajmniej tak mówią;)).
Nie chrystusuj.
Żyj! Swoje życie. W swojej prawdzie!
To wystarczy.
Pozwól innym ludziom kroczyć ścieżka przebudzenia w ich własnym rytmie.
Wiem, że czasem aż ściska i boli.
Aż ciśnie się na usta ta „dobra rada”.
Nic tym nie zbudujesz.
Widzisz to?